sobota, 14 czerwca 2014

"Koń jaki jest, każdy widzi", czyli Krajowy Standard Kompetencji Zawodowych: broker informacji (researcher)

Zrobię coś bardzo polskiego. Otóż zamiast chwalić innych, że dokonali czegoś jako pierwsi, a to coś jest w dodatku przydatne, zacznę od tego, co mi się w tym nie podoba. Czyli klasyk.

Jakiś czas temu pisałam o projekcie ,,Rozwijanie zbioru krajowych standardów kompetencji zawodowych wymaganych przez pracodawców", organizowanym pod nadzorem i z inicjatywy Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Jak można przeczytać na stronie projektu, jego głównym celem było "przygotowanie nowych zasobów informacji zawodoznawczej", m.in. poprzez opracowanie 300 opisów standardów kompetencji zawodowych. Wśród nich znalazła się profesja "Broker innowacji (researcher)". W moim blogowym lengłidżu - infobroker.

Szczerze mówiąc, próba dotarcia do opisu kompetencji infobrokera jest testem czy szukający aby na pewno odpowiednie kompetencje, niezbędne researcherowi posiada. Oto nawinie założyłam, że wypracowywany dokument pojawi się gdzie?? No na stronie projektu. Nic bardziej mylnego!! Nie ma go do dzisiaj ani w zakładce "raporty" ani "publikacje". Przy dokładniejszej analizie kontentu, użytkownik strony sam zaczyna być kontent, bo okazuje się, że w liście polecającym od Pani Dyrektor Departamentu Rynku Pracy wyraźnie napisano, na jakiej, innej stronie, znajdzie się efekt końcowy projektu. Adres podano, nie podlinkowano. Cóż to za subtelna analogowa metoda, wykorzystana w tym internetowym szaleństwie odsyłania, klikania i niewskazanego pośpiechu. Krajowe standardy kompetencji dla poszczególnych zawodów można znaleźć tu. Co prawda trzeba założyć bezpłatny profil, żeby móc się z nimi zapoznać, ale kto zatrzyma się w pół drogi??!!

I tu czas na konia, absolutnie nie trojańskiego. Gdybym miała szukać przeciwieństwa konia trojańskiego, to byłby nim standard kompetencji zawodowych infobokera. "Koń jaki jest, każdy widzi", podsumował Benedykt Chmielowski, który odpowiadając na jakże istotne, w dobie czerwca ulewnego, pytanie Czy wszystkie zwierzęta były w korabiu Noego? uznał, że nad koniem pochylać się zbytnio nie warto. Wszak jaki jest, każdy widzi. A jak jest z infobrokerem?? Nijak. Z jednej strony, do tej pory były wątpliwości czy infobrokering w ogóle istnieje. Wniosek z tego, że infobroker koniem nie był, skoro nie każdy jakim jest widział. Problem polega na tym, że w niektórych fragmentach w konia się zamienia. Przykładowo, na stronie 7 "Krajowego standardu kompetencji zawodowych Broker informacji (researcher)(262204)" przeczytać można, że "sprawność narządów słuchu i wzroku umożliwia zdobywanie i weryfikowanie informacji" a także, że "ze względu na wielogodzinną pracę przy komputerze u infobrokera mogą wystąpić choroby zawodowe związane z pogorszeniem wzroku." Dodatkowo, "przeciwwskazaniem do wykonywania zawodu może być niepełnosprawność intelektualna". Apeluję, by ten stan zdefiniowano i dodano taką adnotację do standardu każdego opisywanego zawodu. Tu złośliwe preludium dobiega końca.

Jak wynika z części "synteza zawodu":
broker informacji (researcher) zajmuje się pozyskiwaniem, oceną, analizą i dostarczaniem różnego typu informacji na zlecenie.

Krótko, zwięźle i na temat, dobrze, dostaczenie, dwója siadaj, bo brakuje w  definicji stwierdzenia, że czynności te są wykonywane odpłatnie.

Za najważniejsze elementy standardu, pomocne także w rozwiązywaniu problemów natury prawnej, uważam przyjęcie, że:

  • dostarczanie przez infobrokera informacje muszą odnosić się do przedmiotu zlecenia i cechować się wysoką jakością;
  • dostarczane informacje muszą być poparte wiarygodnymi źródłami;
  • infobroker, wykonując zawód, kieruje się zasadami etyki zawodowej i korzysta z legalnych źródeł informacji;
  • za brokera informacji można uznać osobę, która wykonuje zadania odpowiadające kompetencjom researchera, ale jest zatrudniona na stanowisku nazwanymi inaczej, niż "broker informacji" czy "infobroker";
  • informacje dostarczane przez infobrokera mogą być poddawane dalszemu opracowywaniu;
  • efektem pracy infobrokera przedstawiane są w formie raportów, baz danych lub innych opracowań infobrokerskich;
  • infobroker może wykonywać zawód w ramach samozatrudnienia, umowy o pracę lub na podstawie innych umów (trochę stoi to w sprzeczności z poprzedzającym to wyliczenie stwierdzeniem, iż zawód infobrokera zalicza się do zawodów wolnych).

Opisano także typową ścieżkę kariery infobrokera oraz wyliczono cechy usposobienia, jakie są niezbędne do wykonywania tego zawodu. Polecam zatem zapoznanie się z tekstem źródłowym.

Na marginesie: czy Krajowy Standard Kompetencji Zawodowych jest dokumentem urzędowym a takie nie są chronione prawem autorskim?? Lekka schizofrenia, ponieważ w moim odczuciu jest, ze względu na organ, który patronuje projektowi oraz cele, jakie dokument ma spełniać. Tymczasem można na stronie drugiej przeczytać iż prawa autorskie należą do Centrum Zasobów Ludzkich i że kopiowanie i rozpowszechnianie może być dokonane za podaniem źródła. O tym ile znaczy zamieszczone na egzemplarzu © i że nic nie znaczy pisałam już wcześniej. Jak widać, nic się w tej materii nie zmieniło.

UWAGA: pomysł mam taki.  Na podstawie Krajowego Standardu Kompetencji Zawodowych dla zawodu Broker informacji (researcher)(262204) spróbuję stworzyć ramy prawne ułatwiające kwalifikację umowy z infobrokerem oraz zakres jego odpowiedzialności. Co prawda opisywany dokument nie jest źródłem prawa, ale biorąc pod uwagę, iż został przygotowany pod auspicjami ministerialnymi, może być punktem wyjścia dla rozwiązań przyjętych później w formie ustawy. Może będą to moje rozwiązania..??




4 komentarze:

  1. Zabawne: kiedy zobaczyłam pierwszego posta na tym blogu, nie wiedziałam co to jest "ten infobrokering". Ta. Ten.
    A ostatnio zastanawiałam się nad strukturą i założeniami działania pewnego portalu, za pośrednictwem którego dostarczane są informacje o różnych podmiotach, na zamówienie, od wersji "for free" do wersji "for fee".
    I oświeciło mnie, że to są właśnie usługi infobrokerskie.
    Są?

    Bo jeśli są, to pojawia się bardzo ciekawy wątek, o którym wspominasz w poście: "żródła informacji infobrokera muszą być legalne" (te wykorzystywane przez rzeczony portal niewątpliwie są, ich lista jest dostępna na stronie).

    I tu pojawia się pytanie, które można by uznać wstępnie za proste, łatwe i oczywiste w sferze odpowiedzi, a naiwne w sferze samego pytania: "Co znaczy legalne źrodła informacji?".

    Nie chodzi w tym pytaniu o przypadki skrajne lub oczywiste, jak niemożność sięgania do informacji oklauzulowanych (np. jako tajne) lub będących tajemnicą przedsiębiosrtwa. W tym pytaniu chodzi o to, czy np. przygotowując informację o danej osobie lub podmiocie, można podać pojawiające się o niej wypowiedzi w sieci? I które? Bo dobieranie danych jest już mocnym etapem ich interpretacji.Odpowiednio dobrane informacje mogą wiele pomóc lub wyrządzić wiele szkód.

    Pytanie robi się jeszcze mniej trywialne, kiedy pomyśli się o "google'owym" orzeczeniu ws prawa do bycia zapomnianym.

    I co, infobrokerzy - puszczam do was oko - czy wiecie, które źrodła informacji są legalne?:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie przedstawiona sprawa! I jak Agnieszka wspomniała bardzo mnie ciekawi jak w kwestii prawnej określą swoje legalne źródła informacji

    OdpowiedzUsuń
  3. Poruszono powyżej kilka wątków...nie chcąc (a może chcąc, tylko nie chcąc się tego przyznać:p) nachalnie reklamować monografii https://www.profinfo.pl/biznes/biznes-zarzadzanie/p,zawod-infobroker,337075.html część z nich została w tej publikacji omówiona. Nie od strony prawnej, ja ze względu na ograniczenia powierzchniowe zajmowałam się trochę inną grupą zagadnień, ale przez pryzmat praktycznego podejścia do problemu.

    Jeśli chodzi o informację "for free", to pomijając kwestię udostępniania opracowań, które są dostępne w sieci za darmo i nie podlegają ochronie prawnoautorskiej, przedmiotem tych "usług informacyjnych" są często ustawy albo teksy orzeczeń sądowych.

    A propos "prawa do bycia zapomnianym", pomagałam ostatnio znajomemu, który poprosił mnie, żebym napisała do Google, Yahoo i Bling z prośbą o usunięcie linku do treści na mój temat, której istnienia w Internecie specjalnie mnie nie cieszy (nie było łatwe odnalezienie takiej, ale przypomniał mi się błąd próżnej młodości:). Tylko Google merytorycznie ustosunkowało się do żądania usunięcia. Tak więc Internet, mimo prawa do bycia zapomnianym, jako wysypisko informacji ma wciąż mnóstwo do zaoferowania.

    PS Jeden z infobrokerów zadał mi pytanie czy umiałabym korzystać z Internetu, gdyby nie było wyszukiwarek i gdybym nie znała konkretnego adresu strony. Prawdziwi, nie domorośli i od wczoraj, infobrokerzy potrafią.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuje za odpowiedź w komentarzy na powyżej zadane pytanie, gdyż również i mnie ono ciekawiło po przeczytaniu artykułu.

    OdpowiedzUsuń