sobota, 23 lutego 2013

Większa i mniejsza połowa


Nie da się tak podzielić całości. Niby i w teorii, bo co ja poradzę, że ciągle trafiam na ogłoszenia i wyznania tej większej połowy infobrokerów, którzy z profesjonalizmem mają tyle wspólnego, że widzieli kiedyś profesora. Najgorsze, że ja wcale takich informacji nie szukam, ale nieustannie je znajduję. Chciałam sprawdzić, jakie wymagania są stawiane kandydatom na infobrokerów przez przyszłych pracodawców (wrócę w następnych wątkach do tego, czy to dobry model, by infobroker był u kogoś zatrudniany). Pierwsze (nie!)lepsze ogłoszenie: jeśli szukasz dodatkowego zajęcia, zostań infobrokerem! Kuszą prowizją od sprzedaży, nie wiem czego, bo informacji z prawnego punktu widzenia się sprzedać nie da, i UWAGA: bezpłatny, niezobowiązującym przeszkoleniem on-line. Ta wyrafinowana forma zdobywania wykształcenia kierunkowego zwana jest także szkoleniem e-mail. Chciałam się nawet na nie zapisać, ale, szczęście w nieszczęściu, zlikwidowano stronę z kursem. 

Dobra. Nie jest źle, znalazłam dziadostwo, będzie o czym pisać, ale obiektywnego obrazu wciąż mi to nie daje. Szukam dalej. I znajduję. Potrzebny infobroker, specjalista ds. informacji biznesowej. Czego się od niego oczekuje? Umiejętności wyszukiwania i analizy informacji, znajomości procesów biznesowych, znajomości zagadnień ekonomicznych i regulacji prawnych. Tego ostatniego zwłaszcza, albo nie za bardzo, bo w zakres obowiązków będą wchodziły usługi detektywistyczne. Jest to koncepcja bardziej rewolucyjna niż ostatnia fala deregulacji zawodów, bo od kandydata nie wymaga się licencji ani zobowiązania, że jeżeli wejdą w życie przepisy znoszące egzamin państwowy, przejdzie wymagane prawem szkolenie.

Być może firmy, które szukają specjalistów nie zamieszczają ofert w Internecie. W końcu fachowców z ogłoszenia się nie bierze. Mogę przyjąć, że tak jest. Że to czego jest pełno w Internecie to nie efekt działania infobrokerów tylko rzeszy amatorów, zarówno po stronie szukających jak i tych chętnie dających się odnaleźć. I że w ogóle nie powinnam się tym zajmować, bo to po prostu nie jest infobrokering. Ale skąd ja mam wiedzieć, że ta profesja ma wyśrubowane standardy i że jak ktoś twierdzi, że infobrokerem jest, to przed weryfikacją ma to taką wartość, jak informacja od internauty, którego nigdy na oczy nie widziałam, że wygląda no prawie jak George Clooney, bo jest wyższy i młodszy?! Czy środowisko może się oburzać, że ci amatorzy to nie infobrokerzy? Niestety, ale przedstawiciele innych zawodów muszą cierpieć za miliony. Nie ma rady. Zły prawnik to też prawnik. Lekarz łapówkarz też lekarz. Psycholog z problemami, które liczył, że zrozumie i rozwiąże dzięki studiom to też psycholog. Nawet sędzia nie przestaje sędzią być, gdy jest kaloszem. Jeśli reszcie zależy, by często niesprawiedliwe uogólnienia, nie kreowały wizerunku całej grupy zawodowej, podejmują walkę z wiatrakami, które najpierw są opinią a potem stereotypem. Czy jest uprawnione w ogóle stwierdzenie, że nieprofesjonalny infobroker to nie infobroker? Dlaczego infobrokerzy mieliby NIE cierpieć za miliony?

Co ja mogę...no co ja mogę?! Mogę kreować swój światopogląd w oparciu o dostępne informacje a niestety przeważają te pochodzą od większej połowy. I czyja w tym wina? Hmm..strach się bać, ale trudno: wszystko wskazuje na to, że samych infobrokerów. Ja wiele w tym zakresie nie mogę, ale infobrokerzy mogą wszystko! Można podsunąć im dwie opcje. Jedna hardcorowa a druga ma szanse na powodzenie.

Wersja hardcore:
lobbować za reglamentacją dostępu do zawodu, wskutek czego mianem infobrokera mogłyby się posługiwać jedynie osoby z kierunkowym wykształceniem i odpowiednim doświadczeniem. Co to da? Na pewno nie zmniejszy ilości hochsztaplerów na rynku, ale być może da potencjalnemu klientowi do myślenia, że z jakichś powodów ten buszujący z zbożu informacji wymyśla coraz to kreatywniejsze nazwy dla swojego zajęcia. I wtedy rzeczywiście infobroker zaczyna brzmieć dumnie. Koncepcja jest politycznym hardcorem, biorąc pod uwagę ostatnie posunięcia deregulacyjne i raczej spodziewanych efektów by nie przyniosła, ale!! uświadomiłaby społeczeństwu czym jest infobrokering i że infobroker infobrokerowi nie równy.

Wersja mająca szanse na powodzenie:
założyć stowarzyszenie promujące dobre praktyki w tym zawodzie, zintegrować środowisko, pomyśleć wspólnie jakie prawne optymalne rozwiązania ułatwiłyby infobrokerom pracę. Podobno Polacy nie gęsi, jednak do znudzenia powoływanie się na standardy etyczne AIIP może sugerować coś innego. Jest tyle spraw, którymi takie stowarzyszenie mogłoby się zająć. Tyle możliwości, fuch, stanowisk, inicjatyw, co nie jest niczym złym, jeśli służy dobrej sprawie.

Chcieć to móc! A jak się nie chce, to nie można się dziwić a tym bardziej oburzać, że totalny laik, na przykład ja, za infobrokera będzie uważał każdego, kto twierdzi, że nim jest.

wtorek, 19 lutego 2013

Co z tą informacją?!

Żeby w ogóle móc ustalić cokolwiek w zakresie aspektów prawnych infobrokeringu trzeba rozstrzygnąć, co z w zasadzie robi z informacją infobroker i co to jest...ta informacja?

Ponieważ infobrokering nie doczekał się zbyt wielu kompleksowych publikacji, a po polsku w sumie jakichkolwiek (polecam za to teksty Pani Sabiny Cisek, wiele z nich jest udostępnione na portalu Slideshare w formie ściągalnych prezentacji ppt), nie można poprzestać na błogiej i często samowystarczalnej teorii. Należy zmierzyć się z praktyką, czyli rzeczywistością. A jak powszechnie wiadomo, najpopularniejszą rzeczywistością od paru lat jest Internet.

Powstały różne definicje, których autorzy wskazują na różnice pomiędzy danymi a informacjami i pomiędzy tymi ostatnimi a komunikatem. Na podstawie pobieżnej analizy dostępnych w Internecie opisów usług oferowanych przez inforbrokerów jestem w stanie stworzyć nową definicję informacji. Informacja to wszystko to, czego klient nie wie a chciałby wiedzieć. Wszelkie inne definicje są mało funkcjonalne.

Zanim zacznę się zastanawiać czy infobroker sprzedaje informację, świadczy usługę w ramach zlecenia, wykonuje dzieło czy też tworzy utwór, należy sprawdzić co infobroker twierdzi, że może (poniższe wyliczenie nie jest obiektywnie, ponieważ stanowi zbiorcze zestawienie danych z różnych stron internetowych):

zagwarantować stuprocentową skuteczność (..oh really?!);
tworzyć raporty i analizy gospodarcze;
tworzyć bazy danych;
zestawiać ceny i inne informacje gospodarcze;
dostarczyć kontakty handlowe;
dokonać analizy marketingowej;
wykonać audyt potrzeb informacyjnych;
zbadać rynek i konkurencję;
monitorować informacje;
dostarczać informacje biznesowe, prawne, medyczne i inne;
dostarczać newsy i ciekawostki;
dbać o przepływ informacji pomiędzy klientem a klientami klienta;
administrować profilami społecznościowymi;
zarządzać informacjami.

Z mojego, prawnego punktu widzenia, przed każdym infobrokerem, poza tymi powyższymi (chociaż baaaardzo wątpię, że wszystkimi), stoją następujące zadania:

1) ustalić co tak naprawdę oferuje, bo bez tego nie da się skonstruować dobrej umowy. Dobra umowa to taka, na podstawie której wiadomo, czego, kiedy i za ile można się domagać od drugiej strony i co jeżeli druga strona udaje, że o tym wszystkim nie wie;
2) zwrócić uwagę na zakres ryzyka i odpowiedzialności, jakie infobroker na siebie bierze;
3) dowiedzieć się, jakie są konsekwencje tego, że zadanie któreo realizacji się podjął jest niemożliwe (UWAGA: dotyczy tylko tych infobrokerów, którzy nie mają stuprocentowej skuteczności);
4) mieć świadomość czy i w jakim zakresie może chronić swoje metody pracy i sposoby wyszukiwania informacji;
5) nie móc się pochwalić czynnym udziałem w procesie tworzenia mitologii w zakresie ochrony własności intelelktualnej.

Może dla infobrokera pojęcie "zbyt wiele informacji" nie istnieje, ale dla większości czytelników blogów, to powyższe to i tak objętościowo duża przesada. Reszta w następnym wpisie!





czwartek, 7 lutego 2013

Czy infobrokering istnieje?

Jak mówi radzieckie porzekadło, na każdego i na wszystko co istnieje, znajdzie się paragraf. A czy jest "paragraf" na infobrokering? Czy infobrokering w ogóle...istnieje?!

W Polsce infobrokering jest nowym zjawiskiem ekonomicznym. Tak  nowym, że gdy ktoś pyta "hmm...a co to jest, ten infobrokering?", to nie chce zagaić rozmowy. Po prostu chce wiedzieć. Ciekawe co o Internecie powiedziałby ten, kto spostrzegł, że papier zniesie wszystko, ale akurat w tym przypadku Internet jest nośnikiem istotnej, nomen omen, informacji. Wynika z niej, że infobrokering stał się przdmiotem działalności całkiem sporej grupy przedsiębiorców. Sama otrzymałam niedawno ofertę od przedsiębiorcy, którego biznes jest oparty na informacji. Co prawda mało dla mnie cennej, bo dostępnej w eleganckiej tabelce na jednej ze stron gov.pl., ale ta druga, dla mnie pierwsza, informacja jest już bardzo istotna. Otóż okazuje się, że infobrokering jest live and kicking (...and spamming)!

Wiemy już, że infobrokering w rzeczywistości wirtualnej i pozanetowej istnieje (oferowane są bowiem spotkania z infobrokerem w realu). Dzięki radzieckiej mądrości wiemy też, że znajdzie się na niego paragraf, pytanie tylko czy został w polskim prawie jakikolwiek skonstruowany z myślą o infobrokeringu? Albo chociaż o zawodzie infobrokera bez nazywania go w ten sposób?

Przyznam się, że byłam przekonana, że nie istnieje żaden przepis, odnoszący się wprost do infobrokeringu. Byłam przekonana do momentu aż to sprawdziłam. Otóż istnieje ustawa, która określa zadania państwa w zakresie promocji zatrudnienia, łagodzenia skutków bezrobocia oraz aktywizacji zawodowej (Ustawa z dnia 20 kwietnia 2004 r. o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, Dz. U. z 2008 r., Nr 69, poz. 415 ze zm.). Do tej ustawy wydano rozporządzenie, klasyfikujące zawody i specjalności na potrzeby rynku pracy (Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z dnia 27 kwietnia 2010 r. w sprawie klasyfikacji zawodów i specjalności na potrzeby rynku pracy oraz zakresu jej stosowania, Dz. U. z 2010 r., Nr  82, poz. 537 ze zm.). I jaki zawód otrzymał numer 04 w klasie 2622, czyli "Bibliotekoznawcy i specjaliści zarządzania informacją"? Broker informacji (researcher)!

Sprawdziłam też czy jeżeli infobroker chce zarejestrować działalność gospodarczą to czy ma w czym z PKD (Polskiej Klasyfikacji Działalności) wybierać. Infobrokera powinien zainteresować dział "Działalność usługowa w zakresie informacji". Zgrupowano w nim takie działalności jak przetwarzanie danych; zarządzanie stronami internetowymi (hosting) i podobna działalność; działalność portali internetowych. Nie jest wykluczone, że infoboker będzie świadczył wymienione powyżej usługi. Gdybyśmy jednak próbowali scharakteryzować jego zawód poprzez opisne wyżej czynności,  przypominałoby to odpowiedź na pytanie "-A co to jest? Duże, zielone i kwadratowe? -Mała czerwona piłeczka." Należy więc poszukać gdzie indziej, ale całkiem niedaleko. W tym samym dziale ujęto "pozostałą działalność usługową w zakresie informacji". W tej matrioszce z kolei, dla niewtajemniczonych: schemat PKD to jedna wielka matrioszka, siedzą kolejne matrioszki "działalność agencji informacyjnych" oraz "pozostała działalność usługowa w zakresie informacji, gdzie indziej niesklasyfikowana". I to jest nasza matrioszka. Tak wedle PKD swoją działalność powinien określić infobroker. Jak wynika z pouczenia na stronie CEIDG (Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospdoarczej), w tej podklasie mieści się "wyszukiwanie informacji wykonywane na zlecenie"

Tak właśnie będę rozumieć istotę infobrokeringu.

Prawdy i mity dotyczące celu i wyniku powyższych poszukiwań:

1. Wynika z nich, że polski ustawodawca zauważył istnienie takiego zawodu jak infobrokering.
MIT:  Sformułowanie "broker informacji" raczej przez przypadek wkradło się do rozporządzenia i był to zapewne surrealistyczny przypadek obiektywny, prowokowny przez przepisy unijne. 

2. Infobroker musi wiedzieć jak zakwalifikować swoją działalność wedle PKD, bo nie uzyska wpisu do CEIDG lub KRS.
MIT:  Nikt, żaden organ administracji publicznej, w praktyce nie weryfikuje podczas wpisu podmiotu do ewidencji lub rejesrtu tego, czy planowana działalność jest odpowiednio przyporządkowana do kodu. Sama znalazłam w CEIDG przedsiębiorcę, który nazwał się infobrokerem a jako przeważający typ działalności wpisał: "nauka języków obcych".

3. To co ustaliłam i opisałam powyżej jest ważne.
PRAWDA!: Dlaczego?  O tym w następnych wpisach!

poniedziałek, 4 lutego 2013

Trzeci najstarszy zawód świata

Wiadomo, jaki jest najstarszy zawód świata. Jeżeli drugie w kolejności jest szpiegostwo, trzeci musiał być infobrokering. Nazwę miał na początku mniej marketingową, ale nie ma się co dziwić! Naprawdę trzeba dzisiaj dobrej nazwy, żeby po raz n-ty w dziejach gospodarki sprzedać hasło czas to pieniądz

Ponieważ lubię i czas spędzony mądrze, i pieniądze, postanowiłam zainteresować się infobrokeringiem (po pewnym czasie zainteresowałam się nim nawet autentycznie). Nikt dotąd nie zajmował się kompleksowo prawnymi aspektami infobrokeringu, informacji tej nie uzyskałam od żadnego wiarygodnego infobrokera - sprawdziłam w Internecie, będę więc miała przywilej i przyjemność być pierwsza. Liczę na pomoc osób aktywnie działających na rynku infobrokerskim, ponieważ nie wykluczam, że moja prawnicza wyobraźnia może być miejscami ograniczona lub totalnie zboczeniozawodowo wybujała.

Mam zamiar pisać o prawnych aspektach infobrokeringu jasno i bez bełkotu. Jak człowiek, nie jak prawnik. Część pierwsza niebawem!