wtorek, 19 maja 2015

Infobrokering i ego

Nie wiem czy mam rację, nie wiem w dodatku o co mi tak naprawdę chodzi, ale wiem, że mam ego. I to wystarczy.

Nawet jeśli nie mam racji, poruszony temat nie straci na wartości. Ba!! Wręcz będzie lepiej zilustrowany moim przykładem.

Mam w dorobku kilka bardziej dopracowanych, naukowych, ale, nie ma czego ukrywać, też bardziej nudnych, tekstów. Na pewno niewiele z nich, if any, zostało przeczytane przez tyle osób, ile wchodzi na bloga. Piszę go dla przyjemności, gadam, więc jestem a pisanie też gadanie, i po to, by poznawać osoby z tzw. środowiska. Odzywają się czasem do mnie z pytaniem, czasem z komplementem a bywa także, że z opcją zarobkową. Kolejność wyliczenia nieprzypadkowa i o spadkowej tendencji intensywności. W zasadzie, poza leczeniem psychozy depresyjno-maniakalnej (w fazie maniakalnej "chory dużo mówi, może wręcz przytłaczać gadulstwem") i czasem interesowną towarzyskością, z bloga zostają mi tylko wymyślone na jego użytek slogany. Używam ich potem podczas wykładu, sprawiając wrażenie osoby bystrej i zabawnej. Jak jednak powszechnie wiadomo, najlepszą improwizacją jest ta przygotowana.

Dostałam wczoraj info o godnym uwagi wydarzeniu. Każdy, kto interesuje się infobrokeringiem w teorii, w praktyce czy w przenośni, powinien iść!! (25. maja, 18:00, Pauza in Garden, ul. Rajska 12, Kraków). Wystąpienie jednej z osób, którą zresztą znam i bardzo cenię, zwłaszcza jako rzadki okaz infobrokera praktykującego i zarabiającego, zaczyna się tak: "Broker informacji trzeci najstarszy zawód świata(...)". Wzięte w cudzysłów przeze mnie.

Part one: czy mam rację??

"Trzeci najstarszy zawód świata": to tytuł mojego pierwszego wpisu. Niemowlę, przebiśnieg, jaskółeczka, cacy cacy, moooooojeeeeeeee. No więc łezka mi się w oku zakręciła na wspomnienie intelektualnego porodu tegoż sformułowania. I co?? I zostałam pozbawiona praw rodzicielskich bez mojej wiedzy. Po fazie depresji (coś jednak jest w tej autoironicznej diagnozie...bo oto po depresji ewidentnie nadeszła faza maniakalnogadacka), czas na refleksję. A może to nie moje?? Może moje ego po obronie doktoratu napuchło za bardzo?? No to googluję temat. Może nie ja jedna tak nazwałam infobrokering. No nie ja jedna. Wyświetla się jeszcze to wspomniane powyżej cudze intro. 

Part two: o co mi chodzi??

Chyba rzeczywiście o ego. Bo to bardzo miłe i łechcące próżność, kiedy tekst staje się źródłem inspiracji. Nie jest natomiast miłe, jeśli niewiele osób wie, że tak jest. 

Nie przypisuję sobie praw autorskich do "trzeciego najstarszego zawodu świata", bo ich nie mam. Sparafrazowanie znanego sloganu i włożenie pomiędzy prostytutkę a szpiega (chociaż niektórzy mówią, że polityka) infobrokera, nie wyczerpuje znamion utworu. Raczej trudno mi także przekonać samą siebie, że to stwierdzonko-porównanko jest dobrem osobistym, przynależnym do mojej twórczości artystycznej. Chyba nie jest. Jest za to od 4. lutego 2013 roku na moim blogu. 

Być może ot, zbieg okoliczności. Akurat mnie się tak zdarzyło nazwać infobokering w tytule wpisu, żeby było trochę perwersyjnie i bardzo zachęcająco i akurat tej osobie, której polecałam do przejrzenia bloga, przyszło na myśl takie skojarzenie. Ta wersja wydarzeń byłaby dla mojego ego jeszcze bardziej druzgocąca, więc wolę nawet nie pytać. Prawda mogłaby nas oboje zaboleć...


2 komentarze:

  1. Niestety to nie Ty pierwsza powiedziałaś, a Prof. Fijałkowski napisał parę lat temu. Umieścił infobrokera zaraz za damą lekkich obyczajów i położną. Pozdrawiam Patrycja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehh..tego się obawiałam. Dzięki za interwencję, nie ukrywam, że na nią liczyłam...ale wolałam nie pytać :)

      Wspomniałam w tekście, że nawet jeśli nie mam racji, będzie to stanowiło dobrą ilustrację problemu. Rozwinę myśl w następnym wpisie!!

      Usuń