Żeby
w ogóle móc ustalić cokolwiek w zakresie aspektów prawnych
infobrokeringu trzeba rozstrzygnąć, co z w zasadzie robi z
informacją infobroker i co to jest...ta informacja?
Ponieważ
infobrokering nie doczekał się zbyt wielu kompleksowych publikacji,
a po polsku w sumie jakichkolwiek (polecam za to teksty
Pani Sabiny Cisek, wiele z nich jest udostępnione na portalu
Slideshare w formie ściągalnych prezentacji ppt), nie można
poprzestać na błogiej i często samowystarczalnej teorii. Należy
zmierzyć się z praktyką, czyli rzeczywistością. A jak
powszechnie wiadomo, najpopularniejszą rzeczywistością od paru lat
jest Internet.
Powstały
różne definicje, których autorzy wskazują na różnice pomiędzy
danymi a informacjami i pomiędzy tymi ostatnimi a komunikatem. Na
podstawie pobieżnej analizy dostępnych w Internecie opisów usług
oferowanych przez inforbrokerów jestem w stanie stworzyć nową
definicję informacji. Informacja to wszystko to, czego klient nie
wie a chciałby wiedzieć. Wszelkie inne definicje są mało
funkcjonalne.
Zanim
zacznę się zastanawiać czy infobroker sprzedaje informację,
świadczy usługę w ramach zlecenia, wykonuje dzieło czy też
tworzy utwór, należy sprawdzić co infobroker twierdzi, że może
(poniższe wyliczenie nie jest obiektywnie, ponieważ stanowi
zbiorcze zestawienie danych z różnych stron internetowych):
► zagwarantować
stuprocentową skuteczność (..oh really?!);
► tworzyć
raporty i analizy gospodarcze;
► tworzyć
bazy danych;
► zestawiać
ceny i inne informacje gospodarcze;
► dostarczyć
kontakty handlowe;
► dokonać
analizy marketingowej;
► wykonać
audyt potrzeb informacyjnych;
► zbadać
rynek i konkurencję;
► monitorować
informacje;
► dostarczać
informacje biznesowe, prawne, medyczne i inne;
► dostarczać
newsy i ciekawostki;
► dbać
o przepływ informacji pomiędzy klientem a klientami klienta;
► administrować
profilami społecznościowymi;
► zarządzać
informacjami.
Z mojego, prawnego punktu widzenia, przed każdym infobrokerem, poza tymi powyższymi (chociaż baaaardzo wątpię, że wszystkimi), stoją następujące zadania:
1) ustalić co tak naprawdę oferuje, bo bez tego nie da się skonstruować dobrej umowy. Dobra umowa to taka, na podstawie której wiadomo, czego, kiedy i za ile można się domagać od drugiej strony i co jeżeli druga strona udaje, że o tym wszystkim nie wie;
2) zwrócić uwagę na zakres ryzyka i odpowiedzialności, jakie infobroker na siebie bierze;
3) dowiedzieć się, jakie są konsekwencje tego, że zadanie któreo realizacji się podjął jest niemożliwe (UWAGA: dotyczy tylko tych infobrokerów, którzy nie mają stuprocentowej skuteczności);
4) mieć świadomość czy i w jakim zakresie może chronić swoje metody pracy i sposoby wyszukiwania informacji;
5) nie móc się pochwalić czynnym udziałem w procesie tworzenia mitologii w zakresie ochrony własności intelelktualnej.
Może dla infobrokera pojęcie "zbyt wiele informacji" nie istnieje, ale dla większości czytelników blogów, to powyższe to i tak objętościowo duża przesada. Reszta w następnym wpisie!
Doświadczony infoborker nigdy nie podejmie się realizacji zlecenia, jeżeli nie jest całkowicie pewny, że jest je w stanie wykonać, dlatego wpisy typu "zagwarantować stuprocentową skuteczność (..oh really?!)" raczej nie przysporzą Ci sympatii wśród profesjonalistów, a jedynie wskazują na niedostatecznie zgłębienie tematu i chyba zbyt nonszalanckie podejście. Infobrokerzy to nie dorabiające matki na urlopie macierzyńskim (z całym szacunkiem). Musisz wziąć poprawkę na to, że w tej branży będziesz mieć do czynienia ze specjalistami o interdyscyplinarnej wiedzy, doskonale orientującymi się w aspektach prawnych w wielu dziedzinach. Jeżeli chcesz trafić swoim blogiem również do tej grupy (ekspertów), proponuję przemyśleć jego formę i stanowczo podkręcić poziom merytoryczny. Powodzenia.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz, który potwierdza to czego nie kryję i do czego od razu się przyznałam: nie wiem nic o infobrokeringu oprócz tego, co mogę przeczytać w Internecie (zaręczam, że tak samo będzie w przypadku innych prawników, chyba że albo nie będą wiedzieć czym jest infobrokering albo akurat tak się zdarzy, że sami zajmują się tzw. infobrokeringiem prawniczym). Sformułowanie o gwarancji stuprocentowej skuteczności, jak i zresztą inne obszary zainteresowań infobrokerów, pochodzi ze strony internetowej jednej z firm. Nie mam na to wpływu i nie odpowiadam za treść ofert usług, proponowanych przez infobrokerów. Sformułowanie „oh really” samo mi się wyrwało, kiedy przeczytałam, że ci infobrokerzy twierdzą, że są w stanie to zagwarantować. Podanie adresu strony, z której owo zapewnienie pochodzi rzeczywiście nie przysporzy mi sympatii. Może problem polega na tym, że nie ma żadnego zainteresowanego podmiotu, który monitorowałby kto i za co może się nazwać infobrokerem? Ponownie, to także leży poza moim wpływem. Formę bloga można nazwać nonszalancką, ale wolałabym określenie „przystępną w odbiorze” albo „niekoniecznie nadętą”. Nie wiem, być może nie mam racji, ale wydaje mi się, że inna, do której zresztą jako prawnik i wykładowca przywykłam, skutecznie ograniczy liczbę osób, czytających bloga. Dzięki niemu kilku z moich znajomych po raz pierwszy usłyszało, a raczej przeczytało, o infobrokeringu. To nie jest bez znaczenia...!! (chyba). Nie uważam, żeby opublikowana treść nie była merytoryczna. Pokazuję kroki, jakie wykonuje prawnik, zmierzający się z instytucją, nieuregulowaną przez prawo prywatne. Najpierw sprawdza czy w ogóle nazwą taką posługuje się ustawodawca w akcie rangi ustawowej lub innym powszechnie obowiązującym, następnie analizuje jak powinien przedstawiać się przedmiotowy zakres essentialia negotii stosunku zobowiązaniowego. Aby zweryfikować elementy przedmiotowo istotne, należy sprawdzić, jakie usługi oferują uczestnicy obrotu prawnego i czy wykształciły się już w tym zakresie jakiekolwiek zwyczaje. Następnie należy rozstrzygnąć czy mamy do czynienia z umową nienazwaną czy też jej podtypem jakim jest umowa mieszana. W tym celu należy dokonać analizy ustawowych typów umów nazwanych, których elementy przedmiotowo istotne przejawiają się w czynnościach prawnych bądź faktycznych, charakterystycznych dla badanego stosunku zobowiązaniowego. W zasadzie zbliżoną treść, ale w innej formie, przedstawiłam do tej pory i będę kontynuować jej uzupełnianie w następnych wpisach. Nie wiem czy powyższa przemówi do wyobraźni szerszego grona. Jeśli tak, proszę o potwierdzenie od większej ilości osób. Będę mieć co prawda mniej przyjemności z pisania, ale hmm....daję sygnał, że jakby co, nie ma problemu. Można i tak!
OdpowiedzUsuńUwielbiam naszą polską mentalność.. heh.. pierwszy komentarz od razu musi podciąć skrzydła.. Nie będzie lekko Pani Igo, ale życzę powodzenia i wytrwałości, a ze swojej strony postaram się dołożyć wszelkich starań, aby Pani pomóc.. Zgadzam się z Panią, w wielu kwestiach ponieważ spotkałem się już -i to nie raz- z "magicznymi" stwierdzeniami w stylu: "wykonamy każde zlecenie", "gwarantujemy stuprocentową skuteczność" etc. Niestety coraz więcej pseudoagencji infobrokerskich to "specjaliści" potrafiący biegle poruszać się po zasobach internetu - dzięki tej czynności, są w stanie dotrzeć do wielu informacji - problem pojawia się gdy klient poprosi o źródło i weryfikację tej informacji.. Tacy "infobrokerzy" również istnieją.. zakładają www oferując usługi dostarczenia informacji..
OdpowiedzUsuńWidzę, że wszystkich inspiruje zdanie: "zagwarantować stuprocentową skuteczność (..oh really?!)". Jeżeli chodzi o mnie to powala na kolana - oczywiście w pozytywnym znaczeniu.. jest frywolne, ale odzwierciedla rzeczywistość, oddzielając przy tym amatorów od profesjonalistów..
Cieszę się, że ktoś podjął się tego tematu i z całego serca życzę powodzenia.. i gratuluje "lekkości pióra"..
Za ten komentarz dziękuję tym bardziej!!
OdpowiedzUsuńByć może nie wyraziłem się jasno, ponieważ mam wrażenie, że nie do końca właściwie odebrałaś co chciałem przekazać. Postaram się krótko wyjaśnić. W kwestii formy prowadzenia bloga - dostrzegam różnicę w luźnym pisaniu bloga i sarkastycznym odnoszeniu się do tematu, o którym jak sama słusznie zauważyłaś – nie wiesz nic. Pisząc o poziomie merytorycznym, nie miałem na myśli Twoich kompetencji w dziedzinie prawa czy umiejętności konstruowania wpisów prawniczym żargonem, którego większość odbiorców i tak nie zrozumie – chodziło o podkręcenie poziomu wiedzy w dziedzinie infobrokerstwa, bo zakładam, że ten blog docelowo ma je (pozytywnie) popularyzować lub stanowić merytoryczne źródło informacji o pewnych aspektach tej działalności. Odnosząc się bezpośrednio do tego co spowodowało we mnie taką reakcję - zapewniam, że każde profesjonalne biuro infobrokerskie jest w stanie zagwarantować 100% skuteczność realizowanych działań swoim klientom. UWAGA: Otóż właśnie na tym polega działalność prawdziwego brokera informacji - na skutecznym pozyskiwaniu trudno dostępnych informacji oraz ich dostarczaniu do klienta, nie na próbowaniu ich pozyskiwania. Formułując swoje komentarze w ten sposób (prawdopodobnie nieświadomie) podważasz zdolność oceny możliwości i kompetencje co najmniej połowy branży na świecie, a jednocześnie możesz wprowadzić osoby niezaznajomione z infobrokerstwem w błąd insynuując, że jest to nie możliwe. Oczywiście, że nie odpowiadasz za to, co ktoś gdzieś napisał. Odpowiadasz jednak za to co piszesz na swoim blogu i jeżeli chcesz poprzez niego (choćby pośrednio) kształtować wizerunek branży, a nie jej zaszkodzić, wówczas zachęcam do powściągliwości w formułowaniu uwag, ponieważ możesz osiągnąć efekt odwrotny do spodziewanego.
OdpowiedzUsuńAbsolutnie nie chcę podcinać skrzydeł, być nieuprzejmy czy złośliwy. Przeciwnie, zachęcam do pisania :) W innym wpisie prosiłaś o pomoc ludzi z branży – być może właśnie pomogłem Ci nie pogrzebać swojego bloga w oczach infobrokerów przez „miejscami ograniczoną prawniczą wyobraźnię” ;) Pozdrawiam i naprawdę życzę wszystkie dobrego.
@Krystian - te "frywolne" komentarze, niestety nie oddzielają w żaden sposób amatorów od profesjonalistów, wręcz przeciwnie - wrzucają ich do jednego worka i bezpodstawnie budują negatywne skojarzenie w kontekście wszystkich tych firm, które taką informację umieściły na swojej stronie. To może zweryfikować wyłącznie klient, który skorzystał z usług firmy infobrokerskiej.
@ Mateuszu - chciałbym, aby wszyscy czytający wpisy tego bloga zastanowili się, czy aby naprawdę są brokerami informacji.. czy tylko myślą, że nimi są.. Wszyscy dobrze wiemy, że niektóre zlecenia balansują na granicy prawa.. Wierzę w autorkę bloga - da radę - ;) Jestem przekonany, że nie chciała nikogo urazić, a "oh, really", wywołuje uśmiech na mojej twarzy, za każdym razem gdy spojrzę na powyższy post.. ;)
Usuń:) Chciałbym dokładnie tego samego. Wbrew pozorom naprawdę cieszę się, że powstał taki blog. Branża w Polsce dopiero się rozwija i niewiele pojawiło się dotąd polskich publikacji w temacie. Dlatego tym ważniejsze, aby kontent, który się pojawia charakteryzował się wysoką jakością, bo może wpływać na kolejne media i świadomość odbiorców usług. Mam tylko nadzieję, że biorąc pod uwagę ten pierwszy buzz na blogu, spowodowany tym niefortunnym "nawiasikiem", nasza autorka nie znajdzie sposobu na rozkręcenie bloga.. ;)
OdpowiedzUsuńRaz jeszcze podkreślam, że ja odpowiadam za merytorykę prawną, licząc na wsparcie osób, które są specjalistami w dziedzinie infobrokeringu. Przecież od razu na początku napisałam, że blog powstał dlatego, że nie wiem nic o infobrokeringu,więc robienie mi z tego zarzutu jest zarzutem żadnym, skoro sama wprost się do tego otwarcie przyznaję. Są osoby, które chcą mi pomóc i zamiast wytykać mi mój oczywisty niedostatek, podsyłają mi materiały edukacyjne. I powiem Panu, że dzięki temu dowiaduję się o infobrokeringu więcej niż z Pana komentarzy.
OdpowiedzUsuń"Mam tylko nadzieję, że biorąc pod uwagę ten pierwszy buzz na blogu, spowodowany tym niefortunnym "nawiasikiem", nasza autorka nie znajdzie sposobu na rozkręcenie bloga.. ;)" Nie wiem dlaczego ma Pan taką nadzieję...chyba każdy powód, chociaż ten akurat niezamierzony, dla którego ktoś zabierze głos w dyskusji jest dobry. Niech Pan nie marnuje nadziei w ten sposób!!
32 year old Environmental Tech Nikolas D'Adamo, hailing from Camrose enjoys watching movies like "Edward, My Son" and Tai chi. Took a trip to Historic City of Ayutthaya and drives a Ferrari 250 GT Series I Cabriolet. bezkonkurencyjny post
OdpowiedzUsuń