Nie da
się tak podzielić całości. Niby i w teorii, bo co ja poradzę, że
ciągle trafiam na ogłoszenia i wyznania tej większej połowy
infobrokerów, którzy z profesjonalizmem mają tyle wspólnego, że
widzieli kiedyś profesora. Najgorsze, że ja wcale takich
informacji nie szukam, ale nieustannie je znajduję. Chciałam
sprawdzić, jakie wymagania są stawiane kandydatom na infobrokerów
przez przyszłych pracodawców (wrócę w następnych wątkach do
tego, czy to dobry model, by infobroker był u kogoś zatrudniany).
Pierwsze (nie!)lepsze ogłoszenie: jeśli szukasz dodatkowego
zajęcia, zostań infobrokerem! Kuszą prowizją od sprzedaży,
nie wiem czego, bo informacji z prawnego punktu widzenia się
sprzedać nie da, i UWAGA: bezpłatny, niezobowiązującym
przeszkoleniem on-line. Ta wyrafinowana forma zdobywania
wykształcenia kierunkowego zwana jest także szkoleniem e-mail.
Chciałam się nawet na nie zapisać, ale, szczęście w
nieszczęściu, zlikwidowano stronę z kursem.
Dobra. Nie jest źle,
znalazłam dziadostwo, będzie o czym pisać, ale obiektywnego obrazu wciąż mi to nie daje. Szukam dalej. I znajduję. Potrzebny infobroker,
specjalista ds. informacji biznesowej. Czego się od niego oczekuje?
Umiejętności wyszukiwania i analizy informacji, znajomości
procesów biznesowych, znajomości zagadnień ekonomicznych i
regulacji prawnych. Tego ostatniego zwłaszcza, albo nie za bardzo,
bo w zakres obowiązków będą wchodziły usługi detektywistyczne.
Jest to koncepcja bardziej rewolucyjna niż ostatnia fala deregulacji
zawodów, bo od kandydata nie wymaga się licencji ani zobowiązania,
że jeżeli wejdą w życie przepisy znoszące egzamin państwowy,
przejdzie wymagane prawem szkolenie.
Być
może firmy, które szukają specjalistów nie zamieszczają ofert w
Internecie. W końcu fachowców z
ogłoszenia się nie bierze. Mogę przyjąć, że tak jest. Że to
czego jest pełno w Internecie to nie efekt działania infobrokerów
tylko rzeszy amatorów, zarówno po stronie szukających jak i tych
chętnie dających się odnaleźć. I że w ogóle nie powinnam się
tym zajmować, bo to po prostu nie jest infobrokering. Ale skąd ja
mam wiedzieć, że ta profesja ma wyśrubowane standardy i że jak
ktoś twierdzi, że infobrokerem jest, to przed weryfikacją ma to
taką wartość, jak informacja od internauty, którego nigdy na oczy
nie widziałam, że wygląda no prawie jak George Clooney, bo jest
wyższy i młodszy?! Czy środowisko może się oburzać, że ci
amatorzy to nie infobrokerzy? Niestety, ale przedstawiciele innych
zawodów muszą cierpieć za miliony. Nie ma rady. Zły prawnik to
też prawnik. Lekarz łapówkarz też lekarz. Psycholog z
problemami, które liczył, że zrozumie i rozwiąże dzięki studiom
to też psycholog. Nawet sędzia nie przestaje sędzią być, gdy
jest kaloszem. Jeśli reszcie zależy, by często niesprawiedliwe
uogólnienia, nie kreowały wizerunku całej grupy zawodowej,
podejmują walkę z wiatrakami, które najpierw są opinią a potem
stereotypem. Czy jest uprawnione w ogóle stwierdzenie, że
nieprofesjonalny infobroker to nie infobroker? Dlaczego infobrokerzy
mieliby NIE cierpieć za miliony?
Co ja
mogę...no co ja mogę?! Mogę kreować swój światopogląd w
oparciu o dostępne informacje a niestety przeważają te pochodzą
od większej połowy. I czyja w tym wina? Hmm..strach się bać, ale
trudno: wszystko wskazuje na to, że samych infobrokerów. Ja wiele w
tym zakresie nie mogę, ale infobrokerzy mogą wszystko! Można
podsunąć im dwie opcje. Jedna hardcorowa a druga ma szanse na
powodzenie.
Wersja
hardcore:
lobbować
za reglamentacją dostępu do zawodu, wskutek czego mianem
infobrokera mogłyby się posługiwać jedynie osoby z kierunkowym
wykształceniem i odpowiednim doświadczeniem. Co to da? Na pewno nie
zmniejszy ilości hochsztaplerów na rynku, ale być może da
potencjalnemu klientowi do myślenia, że z jakichś powodów ten
buszujący z zbożu informacji wymyśla coraz to kreatywniejsze nazwy
dla swojego zajęcia. I wtedy rzeczywiście infobroker zaczyna
brzmieć dumnie. Koncepcja jest politycznym hardcorem, biorąc pod
uwagę ostatnie posunięcia deregulacyjne i raczej spodziewanych
efektów by nie przyniosła, ale!! uświadomiłaby społeczeństwu
czym jest infobrokering i że infobroker infobrokerowi nie równy.
Wersja
mająca szanse na powodzenie:
założyć
stowarzyszenie promujące dobre praktyki w tym zawodzie, zintegrować
środowisko, pomyśleć wspólnie jakie prawne optymalne rozwiązania
ułatwiłyby infobrokerom pracę. Podobno Polacy nie gęsi, jednak do
znudzenia powoływanie się na standardy etyczne AIIP może sugerować
coś innego. Jest tyle spraw, którymi takie
stowarzyszenie mogłoby się zająć. Tyle możliwości, fuch,
stanowisk, inicjatyw, co nie jest niczym złym, jeśli służy dobrej
sprawie.
Chcieć
to móc! A jak się nie chce, to nie można się dziwić a tym bardziej oburzać, że totalny
laik, na przykład ja, za infobrokera będzie uważał każdego,
kto twierdzi, że nim jest.